Publiczne walki zwierząt były organizowane przez ludzi od starożytnych czasów. Szukając odpowiedzi na pytanie, który z gatunków jest najsilniejszy, dla przyciągnięcia uwagi tłumów oraz dla pieniędzy, już w starożytnych amfiteatrach dzikie zwierzęta były wystawiane do walki przeciwko sobie, przeciw psom bojowym lub ludziom. W takich przedstawieniach nie mogło zabraknąć Króla Zwierząt. Zachowane opisy organizowanych walk lwów z psami pochodzą z 1610 (Anglia), 1790 i 1791 (Wiedeń) oraz 1825 (Warwick, Anglia) roku. Ta – zyskująca coraz większą popularność – forma rozrywki została powstrzymana w Anglii w 1835 powołanym przez angielski parlament tzw. Humane Act.
Bardzo dobrze, że została powstrzymana! Jak wogóle można na to patrzeć?! Straszne..
Lwy tak jak wszystkie zwierzęta chorują. Kolejnym zagrożeniem dla lwów jest ich podatność na choroby przenoszone przez psy i inne ssaki drapieżne. Wirus Morbillivirus nazwany CDV (od ang. Canine Distemper Virus) spokrewniony z wirusem nosówki wywołał w 1994 epidemię w parku Serengeti. Lwy chorują również na gruźlicę i FIV (zespół nabytego niedoboru immunologicznego kotów, nazywany "AIDS kotów").
To bardzo smutne że takie piękne zwierzęta muszą chorować... ;'C
Od 11-lat w swoim prywatnym rezerwacie w Johanesburgu trzyma 38 lwów, wśród których znajdują się zwierzęta urodzone na wolności, jak i te, które przyszły na świat w niewoli. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie szczególne relacje łączące zoologa ze zwierzętami. Wspólne zabawy np. w łapki, pieszczoty, pływanie w rzece - to tylko niektóre rozrywki wypełniające czas zoologowi i jego podopiecznym. Mają oni nawet wspólny język - Richardson wyrobił w sobie zdolność rozmowy z lwami za pomocą gardłowych dźwięków i ryknięć. Zwierzęta darzą go niezwykłym zaufaniem i miłością - jako jedyny może pozwolić sobie na wejście do ich klatek oraz zabawy z nowonarodzonymi lwiątkami.
Kevin Richardson twierdzi, że tajemnicą jego sukcesu jest rezygnacja z bicza, łańcuchów i krat. Zwierzęta zostały "ujarzmione" miłością, łagodnością i zaufaniem. Ponadto mają one możliwość swobodnych spacerów po całym rezerwacie. Zdaje on sobie sprawę z tego, że potężne drapieżniki mogą być groźne. Jednak jak mówi: "Przez te lata wyrobiłem w sobie niezwykle czuły szósty zmysł - tak, że wiem, kiedy i jak podejść do lwa, by nie odgryzł mi ręki".
Okazuje się, że w Polsce mamy własnego Kevina Richardsona. Jest nim Leszek Bielenda z Głogowa Małopolskiego, posiadający wprawdzie tylko jedno małe lwiątko - Simbę. Ze względu na problemy z policją, prokuraturą oraz obrońcami praw zwierząt właściciel lwiątka postanowił założyć cyrk, aby tylko zwietrzę mogło z nim pozostać. Simba mieszka w zbudowanej specjalnie dla niego grocie. To kabina izotermiczna, w zimie ocieplona dodatkowo styropianem i obudowana grubą na 60 centymetrów warstwą kamieni. Wybieg ogrodzony jest betonowym płotem uzupełnionym stalowymi kratami, a ogrodzenie ma trzy metry wysokości i jest zakopane aż 1,5 metra pod ziemię. To wszystko na wypadek, gdyby lew postanowił wydostać się poza posesję. - Zbudowałem kotu wspaniały wybieg i grotę, której nie powstydziłby się niejeden ogród zoologiczny. Jest u mnie szczęśliwy - zapewnia pan Leszek.
Ja właściwie nie nazwałabym pana Leszka Kevinem Richardsonem, ale i tak strasznie mu zazdroszczę. Gdybym tylko miała odpowiednie warunki dla lwa! Ale niestety. Mieszkam w małym mieszkaniu i takie lwiątko jak Simba od pana Leszka miałoby za mało miejsca. ;'C