Hakuna Matata

Hakuna Matata

niedziela, 27 maja 2012

Przyjaźń z drapieżnikiem


Czy możliwe jest oswojenie i zaprzyjaźnienie się z dzikim zwierzęciem, na przykład lwem, panterą czy hieną? Kevin Richardson, 35-letni zoolog z RPA, udowadnia, że tak.
Od 11-lat w swoim prywatnym rezerwacie w Johanesburgu trzyma 38 lwów, wśród których znajdują się zwierzęta urodzone na wolności, jak i te, które przyszły na świat w niewoli. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie szczególne relacje łączące zoologa ze zwierzętami. Wspólne zabawy np. w łapki, pieszczoty, pływanie w rzece - to tylko niektóre rozrywki wypełniające czas zoologowi i jego podopiecznym. Mają oni nawet wspólny język - Richardson wyrobił w sobie zdolność rozmowy z lwami za pomocą gardłowych dźwięków i ryknięć. Zwierzęta darzą go niezwykłym zaufaniem i miłością - jako jedyny może pozwolić sobie na wejście do ich klatek oraz zabawy z nowonarodzonymi lwiątkami.
Kevin Richardson twierdzi, że tajemnicą jego sukcesu jest rezygnacja z bicza, łańcuchów i krat. Zwierzęta zostały "ujarzmione" miłością, łagodnością i zaufaniem. Ponadto mają one możliwość swobodnych spacerów po całym rezerwacie. Zdaje on sobie sprawę z tego, że potężne drapieżniki mogą być groźne. Jednak jak mówi: "Przez te lata wyrobiłem w sobie niezwykle czuły szósty zmysł - tak, że wiem, kiedy i jak podejść do lwa, by nie odgryzł mi ręki".
Okazuje się, że w Polsce mamy własnego Kevina Richardsona. Jest nim Leszek Bielenda z Głogowa Małopolskiego, posiadający wprawdzie tylko jedno małe lwiątko - Simbę. Ze względu na problemy z policją, prokuraturą oraz obrońcami praw zwierząt właściciel lwiątka postanowił założyć cyrk, aby tylko zwietrzę mogło z nim pozostać. Simba mieszka w zbudowanej specjalnie dla niego grocie. To kabina izotermiczna, w zimie ocieplona dodatkowo styropianem i obudowana grubą na 60 centymetrów warstwą kamieni. Wybieg ogrodzony jest betonowym płotem uzupełnionym stalowymi kratami, a ogrodzenie ma trzy metry wysokości i jest zakopane aż 1,5 metra pod ziemię. To wszystko na wypadek, gdyby lew postanowił wydostać się poza posesję. - Zbudowałem kotu wspaniały wybieg i grotę, której nie powstydziłby się niejeden ogród zoologiczny. Jest u mnie szczęśliwy - zapewnia pan Leszek.

Ja właściwie nie nazwałabym pana Leszka Kevinem Richardsonem, ale i tak strasznie mu zazdroszczę. Gdybym tylko miała odpowiednie warunki dla lwa! Ale niestety. Mieszkam w małym mieszkaniu i takie lwiątko jak Simba od pana Leszka miałoby za mało miejsca. ;'C


4 komentarze:

  1. Chyba bardzo lubisz lwy same w sobie nie tylko te w opowiadaniach. Świetnie piszesz ! Wpadnij do mnie www.krollewtlk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Naprawdę bardzo kocham lwy. <3 Podoba mi się tytuł twojego bloga! Super!

      Pozdro! ^-^

      Usuń
  2. Fajnie,ale mam jedno zastrzeżenie. On może się przyzwyczaił do lwów,ale to zwierzę dzikie,które kiedyś już nie będzie chciało się przytulać. Lew to nie pies,nie można go oswoić ani przyzwyczaić do siebie. Taką zdolność posiadają (z kotowatych) koty trzymane w domu. Było już dużo osób które myślały,że dzikie zwierzęta są ich najlepszymi przyjaciółmi,i tak ryzykowali np.Steve Irwin albo ten którego zabiły niedźwiedzie. To są dzikie zwierzęta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o tym, ale lwy traktują Kevina Richardsona jako członka swojego stada, a on jest przecież psychologiem i rozumie lwy. Wie kiedy może do nich podejść i je pogłaskać a kiedy nie. ^-^

      Usuń